Obecnie niektóre leki bez recepty można kupić w sklepach spożywczych, kioskach czy na stacjach benzynowych. Samorząd aptekarski jest za tym, aby sprzedaż odbywała się w aptekach, a te powinny być prowadzone przez farmaceutów.
W wywiadzie dla radiowej Jedynki prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej zapowiada, że w związku z planowaną nowelizacją prawa farmaceutycznego przez Ministra Zdrowia, środowisko aptekarskie będzie wnosić o ograniczenie obrotu pozaaptecznego. Uzasadnia to twierdząc, że obecnie lekarstwa mogą być sprzedawane bez należytego dozoru. Przedstawicielka samorządu farmaceutów podaje, że obecnie w Polsce jest ok. 15 tys. aptek i ponad 360 tys. placówek uprawnionych do obrotu pozaaptecznego lekami. Tylko w 2015 r. sprzedano w aptekach leki bez recepty o wartości powyżej 12 mld zł, a w sklepach czy na stacjach benzynowych ich sprzedaż osiągnęła wartość ok. 460 mln zł, czyli 1,5 proc. leków. W audycji wspomniano, że każdy kraj Unii Europejskiej sam określa w jaki sposób można sprzedawać leki: w niektórych krajach obowiązuje monopol apteczny, ale w ostatnich latach następuje liberalizacja tych zasad.
Drugi postulat farmaceutów, o którym pisze z kolei dziennik „Rzeczpospolita”, to by tylko firmy z ich udziałem mogły prowadzić apteki. Zasada „apteka dla farmaceuty” ma zatrzymać ekspansję sieci. Samorząd aptekarski jest za tym, aby aby osoby w wykształceniem farmaceutycznym posiadały pozycję dominującego akcjonariusza, np. z 51 – proc. udziałem. Jak czytamy w dzienniku, takie zmiany zagwarantowałyby prawidłowe funkcjonowanie apteki, która nie byłaby sklepem z lekami stosującym chwyty marketingowe w celu maksymalizacji zysku, a miejscem świadczenia usług farmaceutycznych. Resort zdrowia zapytany o stanowisko w tej sprawie odpowiada, że pracuje nad analizą przepisów, ale nie pod kątem konkretnych rozwiązań prawnych.